sobota, 26 kwietnia 2025

Polskie tajemnice II wojny światowej - recenzja

 


Krzysztof Drozdowski, znany bydgoski popularyzator historii, napisał dla Wydawnictwa Replika "Ostatnie tajemnice nazistów" i "Sowieckie tajemnice II wojny światowej". Niedawno ukazała się na rynku książka będąca dopełnieniem tej "trylogii" - "Polskie tajemnice II wojny światowej". Sięgnąłem po nią z dużym zainteresowaniem, choć już sam spis treści sugerował, że 80 proc. poruszonych w niej tematów już znam. No cóż, od lat zajmuje się hobbystycznie historycznymi tajemnicami i trudno mnie zaskoczyć... Jednakże autor w kilku miejscach mnie naprawdę zaskoczył. Z dużym zainteresowaniem czytałem więc choćby rozdział poświęcony majorowi Żychoniowi oraz teorii mówiącej o upozorowaniu jego śmierci pod Monte Cassino. Bardzo zainteresował mnie też rozdział mówiący o generale Langerze, dowódcy obrony Lwowa w 1939 r., jako o domniemanym agencie sowieckim. Świetnie czytało się też m.in. rozdziały o polskich zamachach na Rudolfa Hessa w Szkocji czy o czołgu 10 TP. Drozdowski też w bardzo ciekawy sposób opisał "tajemnice" związane ze swoim regionem - bitwę pod Bukowcem, zasługi rodziny Traegerów w rozpracowaniu broni V, czy tzw. krwawą niedzielę w Bydgoszczy. (Duży plus dla autora za potwierdzenie tego, że owa krwawa niedziela była skutkiem działania niemieckiej dywersji!). Niektóre polskie wojenne tajemnice, zostały jednak potraktowane przez autora dosyć pobieżnie. Tak było choćby w przypadku zamachu stanu na Gibraltarze czy okoliczności sowieckiej agresji na Polskę. Zamiast zajmować się niektórymi, pobieżnie potraktowanymi tematami, można było wybrać kilka mniej znanych i je opisać dokładniej. Na przykład, zamiast krótkiego rozdziału o konflikcie polsko-ukraińskim można było omówić sprawę Stanisława Jastera "Hela" czy podobny szokujący epizod z czasów okupacji. No, ale może się czepiam bo jestem "maniakiem" drugowojennych sensacji, a czytelnik nieco słabiej obeznany z historią będzie czytał tę książkę z wypiekami na twarzy? Jeśli więc macie bratanka, kuzyna, czy nastoletnią siostrzenicę będących na wczesnym etapie zainteresowania historią drugiej wojny światowej, to śmiało możecie im "Polskie tajemnice II wojny światowej".  Zwłaszcza, że ta książka została napisana przystępnie, jest ładnie wydana i szybko się ją czyta.

Krzysztof Drozdowski

"Polskie tajemnice II wojny światowej"

Wydawnictwo Replika

Niebezpieczne związki Rafała Trzaskowskiego

 


Wojciech Sumliński pisał w ostatnich latach kiepskie książki. Być może za rządów PiS nie miał już dostępu do dobrych informatorów ze służb. Teraz jednak wraca do formy, o czym świadczy jego najnowsza książka "Niebezpieczne związki Rafała Trzaskowskiego". Nie ma tam podobnie wielkich rewelacji jak w jego książkach o Komorowskim, Tusku, Lepperze czy gen. Petelickim, ale i tak znajdziemy tam wiele ciekawych informacji. Przede wszystkim naświetlony jest wątek związków Trzaskowskiego z Grupą Bilderberg, która najprawdopodobniej mocno przyczyniła się do jego kariery. Mamy też tam dobrze opisane powiązania prezydenta Warszawy z siecią różnych podejrzanych fundacji oraz NGOsów. Dużo miejsca w książce zajmuje też sprawa napisanych przez ostatni rząd przepisów o "mowie nienawiści", czyli o wprowadzeniu cenzury w stylu niemiecko-brytyjskim. Okazuje się, że unijne wytyczne do tych działań cenzorskich mogły zostać podyktowane brukselskim urzędnikom przez rosyjskiego oligarchę Wiaczesława Kantora.

Możecie myśleć sobie o Sumlińskim, co chcecie, ale jego książka może odegrać swoją rolę w kampanii prezydenckiej. Została ona napisana wyraźnie pod wyborców Konfederacji. Jeśli "konfiarze" przeczytają ją ze zrozumieniem, to w drugiej turze nie zagłosują na "tęczowego Rafała".

Mimo wszystko jednak, to dziełko jest słabszym ciosem w Trzaskowskiego od autobiograficznej książeczki "Rafał" :)

Wojciech Sumliński

Niebezpieczne związki Rafała Trzaskowskiego

Wojciech Sumliński Reporter

Jeszcze nie skończyłem - recenzja

 


Ta książka wyjaśnia czemu jest tak dużo "januszerki" w polskim biznesie - system po prostu preferuje prezesów i menedżerów, którzy unikają ryzyka i śmiałych, wizjonerskich projektów. Skoro można trafić do aresztu za źle rozliczoną fakturę z firmowej kolacji, to po co się wychylać z wielkimi fuzjami i przejęciami? W ciekawy sposób opowiada o tym Daniel Obajtek, słynny były wójt Pcimia i zarazem były prezes PKN Orlen. Opisuje on kulisy wielkich decyzji biznesowych i politycznych, a przy okazji obala szereg propagandowych mitów dotyczących swojej kariery. W jego narracji politycy PO wychodzą na totalnych ignorantów, słabo znających się na gospodarce. Twierdzili oni na przykład, że fuzja Orlenu z Lotosem "zwiększy ryzyko wrogiego przejęcia" połączonego koncernu, pomimo tego, że w jej wyniku udział Skarbu Państwa w akcjonariacie wzrósł z 27 proc. do prawie 50 proc. Opowiadali bajeczki o "cenie Lotosu zaniżonej o 7 mld" - choć wiadomo, że na takie zaniżenie wartości Lotosu nie zgodziłaby się Komisja Europejska, uważnie monitorująca transakcję. Przedstawiali też Saudi Aramco jako "niepoważnego partnera" i przekonywali, że "Saudyjczycy pracują dla Rosji". Tusk jednego dnia potępiał inwestycje Orlenu i Synthosu w SMR-y, by tydzień później chwalić ją podczas spotkania z kanadyjskim premierem Trudeau. Obajtek też wbija jednak dużą szpilę rządom PiS. Ma bowiem pretensje do działalności ABW (podległej ministrowi Kamińskiemu), która starała się torpedować inwestycje w SMR oraz inne projekty Orlenu. To na podstawie "głupot" spreparowanych przez ABW toczy się obecnie 90 proc. dochodzeń wobec Obajtka i menedżerów koncernu. Być może ludziom służb nie podobało się to, że Obajtek odciął od Orlenu pasożytujące na nim spółeczki zewnętrzne. Być może nie podobała im się sama fuzja z Lotosem. 20 lat wcześniej próbował jej dokonać również rząd Leszka Millera - przygotowania zostały przerwane, po tym jak ABW zatrzymała prezesa Orlenu Andrzeja Modrzejewskiego. W wywiadzie-rzece z prezesem Obajtkiem znajdziecie wiele podobnie ciekawych informacji. Polecam więc jej lekturę nie tylko zwolennikom PiS - bardziej przyda się ona wyborcom KO.

Jeszcze nie skończyłem

Daniel Obajtek w rozmowie z Wiktorem Świetlikiem

Czarna Skrzynka

piątek, 18 kwietnia 2025

Na polskim szlaku - recenzja

 


Generał Klemens Rudnicki to jeden z tych polskich bohaterów II wojny światowej, który miał niesamowite szczęście. Dość powiedzieć, że udało mu się oszukać NKWD. Jego wspomnienia mogą niektórych jednak rozczarować - okresowi 1942-1947 (czyli m.in. walkom II Korpusu we Włoszech) poświęca on w nich bowiem zaledwie... 5 stron. Wcześniej jednak bardzo dokładnie opisuje on swoje boje w 1939 r., początki tworzenia konspiracji, pobyt w sowieckim więzieniu i nędzne życie zwykłych ludzi w wojennym ZSRR, a także tworzenie Armii Andersa i jej ewakuację do Iranu. Rozdziały poświęcone przeżyciom u Sowietów są moim zdaniem wręcz mistrzowskie. Generał Rudnicki bardzo dobrze pokazał jak nędzne było życie w stalinowskim "państwie wiecznej szczęśliwości" i jak pobyt tam na wolności niewiele różnił się od wyroku w łagrze. W relacji generała Rudnickiego mamy też opis wielkiej tajemnicy - autor był przecież blisko związany z organizacją "Muszkieterowie" i jej przywódcą Stefanem Witkowskim. Doszukać się możemy też ciekawego opisu spotkania autora z Berią. Jest też w tym dziele element paranormalny. Gen. Rudnicki opisuje bowiem sny, które miał w sowieckim więzieniu, wieszczące m.in. powstanie armii polskiej w sowieckiej Azji Środkowej, zaopatrywanej przez Anglików. Jest to więc pozycja obowiązkowa dla każdego zainteresowanego dziejami Armii Andersa, stalinowskiego ZSRR, polskiej konspiracji oraz kampanii wrześniowej.

Klemens Rudnicki

Na polskim szlaku

Wydawnictwo LTW

piątek, 11 kwietnia 2025

Funkcjonariusze i pracownicy więziennictwa RP zabici w zbrodni katyńskiej

 



Ta książka to dosyć "niszowa" publikacja, wydana przez Muzeum Katyńskie. Jest ona jednak efektem iście benedyktyńskiej pracy. Jej autor, dr Tomasz Szczepański, przywraca naszej pamięci zabitych przez Sowietów funkcjonariuszy służb więziennych II RP. Każdemu z nich - od wiceministra po zwykłego strażnika - poświęca biogram. Dowiadujemy się z nich, że wielu z tych ludzi angażowało się społecznie. Przez komunistów byli oni oczywiście znienawidzeni jako przedstawiciele organów ochrony porządku.

 Ten zbiór biogramów jest przygotowany bardzo profesjonalnie. W ślad za nim powinny pójść zbiory biogramów przedstawicieli innych służb II RP zabitych na "nieludzkiej ziemi".

Tomasz Szczepański

Funkcjonariusze i pracownicy więziennictwa RP zabici w zbrodni katyńskiej

Muzeum Katyńskie

Księża z Katynia - recenzja

 



W Katyniu oraz innych sowieckich miejscach kaźni ginęli też kapelani Wojska Polskiego oraz innych formacji mundurowych. Byli wśród nich księża katoliccy, byli duchowni prawosławni, byli pastorzy, był naczelny rabin i naczelny mułła WP. Losy części z nich przedstawia książka "Księża z Katynia". To zapis brutalnie przerwanych biografii ludzi niezwykle wartościowych, łączących wielki patriotyzm z równie dużą religijnością. Jest tam też rozdział poświęcony tym, którzy cudem ocaleli z tej rzezi - ks. Leonowi Musielakowi oraz (wyświęconemu na księdza już po wojnie) prałatowi Paszkowskiemu. Lektura obowiązkowa na 85-tą rocznicę Zbrodni Katyńskiej!

Patryk Pleskot

Księża z Katynia

Znak Horyzont

Wojna bez walnej bitwy. Kampania Polska 1939 - recenzja

 


Ta książka stanowi ważne świadectwo historyczne - opowieść dowódcy Armii "Poznań", który zainicjował polski zwrot zaczepny znany jako bitwa nad Bzurą. Może więc szokować, że ponad ćwierć wieku czekaliśmy na wznowienie tej książki. Nie jest to jednak zwykłe wznowienia. Redaktorzy dodali bowiem również niepublikowane wcześniej rozdziały wspomnień generała Kutrzeby i jego przedwojenne raporty studyjne. To ważne dokumenty, ale pomiędzy nimi znalazły się też zupełnie przypadkowe dodatki takie jak wykaz obsady posterunków policyjnych w Wielkopolsce w 1939 r. Redaktorom chyba płacono od każdej strony dodanej do "Wojny bez walnej bitwy". Samą pracę generała Kutrzeby czyta się ciekawie. W prosty sposób wyjaśnia on przebieg bitwy nad Bzurą. W jednym z niepublikownych rozdziałów znajdziemy jednak porażające rozważania generała o tym, że w w sumie szkoda, że w 1939 r. nie byliśmy w sojuszu z Sowietami. Jego zdaniem, Armia Czerwona mogłaby "obsadzić" Wileńszczyznę i tereny nad Narwią, by trzymać dla nas front północny i pozwolić nam rozegrać w centralnej Polsce wielką bitwę z Niemcami. A co jeślibyśmy taką bitwę przegrali? Sowieci by nas bronili czy porozumieliby się z Niemcami? O tym generał Kutrzeba nie pomyślał...