niedziela, 30 marca 2025

Manifestacje warszawskie 1916-1939

 



Książka fajna pod wieloma względami! Autor opisuje warszawskie demonstracje począwszy - od pochodu 3 maja z 1916 r. po manifestację poparcia dla naszych "aliantów" z 3 września 1939 r. Jest i o przedwojennych pochodach pierwszomajowych (w tym narodowych socjalistów!), jest o pierwszej manifestacji ONR, jest o krwawej pacyfikacji wiecu PPS w Dolince Szwajcarskiej czy o narodowym studneckim marcu 1931 r., jest o haniebnych zamieszkach wymierzonych w prezydenta Narutowicza, jest i opis wielkich manifestacji żydowskich z 1930 r. Są też opisy pogrzebów wielkich pisarzy, Marszałka Piłsudskiego i Romana Dmowskiego, czy też sprowadzenia do Warszawy relikwii św. Andrzeja Boboli. Perełką jest opis wizyty ministra Ciano w 1939 r., której towarzyszyły manifestacje pod hasłem "Precz z Hitlerem! Niech żyje Mussolini!". Ciekawie jest tam opisane życie polityczne II RP, a zdjęcia pomagają sobie wyobrazić jak wyglądała przedwojenna Warszawa. (Szczególnie ujęła mnie fotografia terenu za wiaduktem koło obecnego Ronda Żaba, zrobiona podczas pogrzebu Dmowskiego.) Ten album ma też inną ważną zaletę - przystępny rozmiar. Nie musicie się martwić, że nie zmieści się wam na półce.

Michał Zarychta

Manifestacja warszawskie 1916-1939 

Wydawnictwo IPN 

niedziela, 23 marca 2025

Nie patrz martwym w oczy - recenzja

 


To niezwykle ciekawa lektura - zapis rozmów z weteranami na Ukrainie. Większość z nich to Polacy (w tym przedstawiciele polskiej diaspory), niektórzy to Ukraińcy mieszkający w Polsce, a jest i jeden Białorusin z Pułku Kalinowskiego. Przeczytamy tam o walkach o Hostomel, Czasiw Jar czy Awdijewkę. Wypowiadają się zarówno żołnierze sił specjalnych, jak i operatorzy dronów, kierowcy BTR-ów czy medycy-wolontariusze. Niektóre opisy mogą szokować - choćby opowieść o tym, jak Ruscy użyli czterech dronów w polowaniu na jednego człowieka lub historia o tym jak polska flaga uratowała życie jednemu z bohaterów tej książki. Czasem też natrafiamy w tej pozycji na ciekawe smaczki. Ot, choćby jeden z etnicznych Polaków walczących w armii ukraińskiej mówi, że żaden Polak nie wypowie nazwy miasta Chmielnicki - będzie nazywał je po staremu: Płoskirów. Warto przeczytać, by wiedzieć jak wygląda wojna za miedzą.

Michał Bruszewski, Maciej Szopa

Nie patrz martwym w oczy. Polacy na wojnie w Ukrainie

Wydawnictwo Bellona


czwartek, 20 marca 2025

W ogniu wojen i rewolucji. Polacy w Chinach 1898-1949

 


Gruba cegła drobiazgowo opisująca kawał historii - mało znanej historii. Opowieść o tym jak Polacy układali sobie życie na dalekich kresach imperium rosyjskiej, do których zaliczano również Mandżurię. Nasi rodacy trafiali tam jako kolejarze, inżynierowie, żołnierze i przedsiębiorcy. W ten sposób w Harbinie powstała spora polska kolonia, której rozkwit przypadał na czasy carskie. Później było coraz gorzej. Kolejne skorumpowane chińskie ekipy, okupacja japońska a później komunizm zniszczyły nie jedną fortunę. Polska diaspora w Chinach stawała się skupiskiem ludzi zdeklasowanych. Jej główne skupisko dotrwało jednak aż 1949 r. Ostatni jej przedstawiciel wyjechał dopiero w 1994 r.

"W ogniu wojen i rewolucji..." to praca pionierska i bardzo szczegółowa. Dużą jej część zajmują rozdziały dotyczące udziału Polaków w wojnie rosyjsko-japońskiej i we wcześniejszym tłumieniu powstania bokserów. Szkoda, że dosyć mało jest tam o życiu codziennym Polaków w Mandżukuo, ale z przytoczonych późniejszych opinii komunistycznych dyplomatów wynika, że nasi rodacy nie włączali się w antyjapoński "ruch oporu". Dyplomaci II RP narzekali natomiast na to, że polska diaspora w Harbinie mocno się mieszała z białymi Rosjanami, którzy urządzali przepełnione nostalgią za imperium uroczystości w Domu Polskim. 

Janusz Wróbel

W ogniu wojen i rewolucji. Polacy w Chinach 1898-1949

Wydawnictwo IPN

czwartek, 13 marca 2025

Doskonałe państwo policyjne - recenzja




Wyobraźcie sobie, że chcecie zatankować paliwo na stacji benzynowej lub zrobić drobne zakupy w osiedlowym sklepie spożywczym. By to zrobić musicie jednak przyłożyć swój dowód osobisty do skanera. Gdy to robicie, system ocenia, że nie jesteście "godni zaufania" i odmawia wam możliwości przeprowadzenia transakcji. Czy to fragment scenariusza z jakiegoś science-fiction? Nie, to codzienność dla mieszkańców chińskiego regionu autonomicznego Sinciang. Miejsce to stało się dla chińskich władz i korporacji gigantycznym poligonem do testowania wszelkiego rodzaju technologii nadzoru cyfrowego. Sięgano tam po rozwiązania o jakich Orwellowi się nie śniło i niestety bardzo często wykorzystywano do tego zachodnią technologię i korzystano z pieniędzy inwestorów zagranicznych.

Książka Geoffreya Caina "Doskonałe państwo policyjne" to przystępnie napisana kronika tego jak Chiny zamieniały Sinciang w wielkie cyfrowe więzienie. Autor opisuje ten proces sięgając m.in. po relacje ludzi, którzy mieli nieszczęście doświadczyć tam represji, a także tych, którzy służyli systemowi nadzoru. Dużo miejsca w jego książce zajmuje historia młodej Ujgurki pochodzącej ze świeckiej, skomunizowanej rodziny. Była ona lojalną obywatelką ChRL i szykowała się do służby w chińskiej dyplomacji. Algorytmy systemu nadzoru uznały ją jednak za osobę podejrzaną, bo przebywała na stypendium w Turcji. Wśród czynników uznanych za obciążające było m.in. to, że miała ona w domu "za dużo książek". Na tej podstawie wysłano ją najpierw na przymusowe szkolenie ideologiczne. Ponieważ na szkoleniu sprzeciwiła się poleceniu, by umyła okna, została uznana za "pyskatą" i wysłana karnie do obozu reedukacji, gdzie już na wstępie poddano ją torturom. Przebywała tam, choć nie wpisano jej w systemie jako osadzonej - co pokazuje w jak absurdalny sposób potrafią działać chińskie mechanizmy represji.

Obecnie kwestia prześladowań Ujgurów jest jednym z punktów zapalnych w relacjach między Chinami a Zachodem. Decydentom z Pekinu bardzo nie podoba się to, że sankcjami objęto część spółek korzystających w Sinciangu z niewolniczej siły roboczej oraz firmy, które współtworzyły tam system masowej inwigilacji. Sankcje te nie były jednak dla tych firm nokautujące. Doświadczenia z budowania w Sinciangu totalitarnego, wszechogarniającego systemu nadzoru elektronicznego mogą natomiast później zostać przeniesione na inne obszary Chin i wyeksportowane w świat. Narzędzia do utrzymywania władzy totalnej sprzedają się dobrze.

Geoffrey Cain

"Doskonałe państwo policyjne. Wyprawa w głąb chińskiej inwigilacyjnej dystopii"

Sine Qua Non