piątek, 28 listopada 2025

Nadchodzi imperialna Rosja - recenzja

 


Arkadiusz Siwko w swojej karierze m.in. doradzał ministrom w czterech rządach, kierował Polską Grupą Zbrojeniową, a w 1992 r. negocjował polsko-rosyjski tratat sąsiedzki. Jak się można łatwo domyślić po tytule jego książki „Nadchodzi imperialna Rosja”, traktuje on państwo Putina jako bardzo poważne zagrożenie dla Polski i Europy. Jest też również przekonany, że przed końcem tej dekady grozi nam nowa konfrontacja zbrojna z Rosją. Czy jesteśmy do niej przygotowani? Jego zdaniem, nie. W swojej książce stara się więc doradzić, co należy zrobić, by nasz kraj był gotowy na wojnę. Omawia wiele aspektów strategii państwowej i polityki związanej z sojuszami. (Wykazuje on przy tym pewien stopień nieufności wobec Stanów Zjednoczonych, jednocześnie widząc zalety ewentualnego powstania armii europejskiej). Siwko porusza wiele różnych tematów - od demografii po reset konstytucyjny. Sporą część swojej książki poświęca omówieniu różnych systemów uzbrojenia, jakie posiada lub ma wkrótce nabyć Wojsko Polskie. Robi to w dosyć przystępny sposób, więc ta część książki pomoże wielu ludziom zrozumieć, o czym właściwie mówią artykuły prasowe poświęcone zbrojeniom. Omawia też strukturę dowodzenia Wojska Polskiego i programy takie jak Tarcza Wschód. Czasem jednak poszczególne podrozdziały tej książki mają charakter „suchych wyliczanek” powstałych na podstawie doniesień prasowych. Autorowi niestety też zdarza się mentorsko wypowiadać na tematy, w których nie jest ekspertem - co jest jednak przypadłością wielu „geopolityków”. Powiela więc propagandowe mity o 1939 r. lub pisze, że Polska nie ma z Czechami „zbyt przyjaznych stosunków gospodarczych”. Można też ostro polemizować z niektórymi jego pomysłami dotyczącymi polityki zbrojeniowej. Ogólnie jednak przesłanie tej książki jest ważne. Autor wskazuje, że Rosja prowadzi wojnę, którą sama uznała za „świętą”. Traktuje ona konflikt na Ukrainie jako wstępny etap konfrontacji z „kolektywnym Zachodem”. Nie zaspokoją ją więc ustępstwa terytorialne w Donbasie. Rosja dąży po prostu do supermacji w naszym regionie i zneutralizowania Europy. Nawet więc, jeśli prognozy mówiące o tym, że w ciągu kilku lat będziemy mieć nową wojnę z Rosją są znacznie przesadzone, to musimy się przygotowywać na ten scenariusz tak, jakby był on w 100 proc. pewny. Tylko w ten sposób da się zmniejszyć ryzyko konfliktu.

Arkadiusz Siwko

Nadchodzi Imperialna Rosja

Zona Zero

piątek, 7 listopada 2025

Gatunek zagrożony. Biali Afrykanie w RPA - recenzja







Republika Południowej Afryki jest z przyczyn politycznych uznawana za jeden z kluczowych rynków wschodzących. Kraj ten współtworzy również grupę BRICS. I choć bogaty jest on w surowce kopalne, ma mniejszy nominalny PKB niż Dania, a PKB na głowę mniejszy niż Wietnam. Kiedyś ten kraj był uznawany za najbardziej rozwinięte państwo Afryki. Obecnie mierzy się on z problemem rozpadającej się infrastruktury i wyłączeń prądu. Dlaczego RPA znalazła się w tak kiepskiej kondycji? Odpowiedzi na to pytanie próbuje znaleźć Wojciech Rogala w swoim reportażu „Gatunek zagrożony. Biali Afrykanie w RPA”. Nie broni on bynajmniej apartheidu, czyli systemu, który tam panował do 1992 r. Wskazuje, że był on pełen niesprawiedliwości i absurdów. Zdumiewa go nawet, że za rządami białej mniejszości tęskni część czarnej ludności. Cytuje on m.in. jednego z przywódców związków zawodowych, mówiącego otwarcie, że co prawda za apartheidu dostęp do usług publicznych był poddany segregacji rasowej, ale te usługi dla czarnych były lepszej jakości niż obecnie. Rasistowskie RPA było też państwem, do którego ciągnęły rzesze czarnych migrantów z innych krajów Afryki. W latach 70. płace murzyńskich robotników były tam wyższe od wynagrodzeń w fabrykach w PRL. To się jednak już skończyło. Po upadku apartheidu powstała nowa, czarna bogata elita związana z rządzącą partią ANC, ale znaczna część czarnoskórej ludności pozostała biedna. Wśród białych doszło do większego zróżnicowania majątkowego. Część z nich mieszka w slumsach, część na farmach, część w rezydencjach na przedmieściach. Jak wskazuje Rogala najszybciej rozwijającymi się biznesami w RPA są te związane z ochroną życia i mienia. To skutek lawinowego wzrostu przestępczości. RPA to kraj, w którym 26 proc. ankietowanych przyznaje się, że przynajmniej raz zgwałciło kobietę. To również kraj, w którym tysiące białych farmerów zginęło w napadach uznawanych za „rabunkowe”, ale sprawiających wrażenie cichej czystki etnicznej, w ramach której czarni radykałowie w straszliwy sposób torturują i mordują głównie samotnych, starszych białych ludzi.

Rogala w swojej książce głównie przygląda się losowi białej ludności mówiącej językiem afrikaans. Wyjaśnia różnicę między Burami oraz Afrykanerami, oraz to jak ona wpływa na podziały polityczne wewnątrz białej społeczności. Jest to opowieść o ludziach mocno zakorzenionych w Afryce, traktujących ją od pokoleń jako swój dom. Jest to też jednak historia o bezradności tych ludzi wobec wielkiej polityki. Część z nich (ta bardziej ekstremistyczna) na serio myśli o stworzeniu państwa tylko dla Burów, w którym jednak biali wykonywać będą wszystkie, nawet najgorzej płatne prace. Wielu Afrykanerów wierzy jednak w to, że ANC da się kiedyś pokonać w wyborach i zacząć budować prosperujące, wielorasowe społeczeństwo. Są też tacy, którzy emigrują.

Wojciech Rogala

Gatunek zagrożony. Biali Afrykanie w RPA

Zona Zero