Bombardowania strategiczne Niemiec, prowadzone przez
Brytyjczyków i Amerykanów w czasie drugiej wojny światowej, wywołują obecnie
wiele kontrowersji. Jedni widzą w nich operacje wojskowe, które mocno
przyczyniły się do zwycięstwa nad Rzeszą, inni kwestionują ich celowość i
postrzegają je wręcz jako zbrodnie wojenne. Niewielu ludzi zdaje sobie jednak
sprawę, że alianckie bomby pustoszyły również miasta położone na wschód od
Odry. Spadały one choćby na Szczecin, Malbork czy Gdańsk, ale też na polskie
miasta włączone do Rzeszy takie jak Gdynia czy Poznań. O tych właśnie mało
znanych epizodach wojny lotniczej nad Europą opowiada Leszek Adamczewski w
swojej książce „Śmierć z nieba”. Przypomina, że co prawda alianci zachodni (w
odróżnieniu od Sowietów) starali się nie bombardować na ślepo miast
zamieszkiwanych przez Polaków, ale tragiczne pomyłki się zdarzały. Zdumiewa
choćby opowieść o brytyjskiej załodze, które miała zbombardować Frankfurt, ale
w wyniku błędu nawigacyjnego zrzuciła bomby na… Poznań. Niemcy starali się
wykorzystywać te tragiczne pomyłki w swojej propagandzie. Na pogrzeb ofiar
bombardowań Poznania pofatygował się nawet taki zbrodniarz jak gaulaiter
Greiser, a Niemcy wypuścili na tę uroczystość z aresztu domowego polskiego
biskupa Walentego Dymka. Mimo śmierci przypadkowych cywilów w nalotach, wiele z
alianckich operacji bombowych nad ziemiami obecnej Polski zachodniej można
uznać za prawdziwe majstersztyki. Tak było choćby z bombardowaniem poznańskiego
laboratorium powiązanego z niemieckim programem nuklearnym, czy zakładów
lotniczych w podpoznańskich Krzesinach i pod Malborkiem. Autor przypomina
również niemieckie bombardowania Poznania oraz Inowrocławia. Kto sieje wiatr,
ten zbiera burzę. Niemcy zebrali w czasie wojny bombowy huragan.
Leszek Adamczewski
„Śmierć z nieba. Alianckie naloty na polskie i niemieckie
miasta”.
Wydawnictwo Replika 2022
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz