Ta książka jest na Zachodzie jest już klasyką. Brytyjski
historyk Robert Kershaw pokazuje w niej operację Market-Garden oczami
niemieckich żołnierzy i dowódców. Drobiazgowo odtwarza niemiecką reakcję na
alianckie desanty spadochronowe, pokazuje też jakimi siłami rzeczywiście Niemcy
wówczas dysponowali i po jak wielką improwizację musieli sięgnąć, by uniknąć
zdobycia przez aliantów mostu w Arnhem. Czytając tę książkę można odnieść
wrażenie, że choć operacja Market-Garden została zaplanowana przez ludzi w
skandaliczny sposób ignorujących informacje wywiadowcze, to miała szansę na
zwycięstwo. Niemcy naprawdę byli zdziwieni, że po tym gdy Amerykanie zdobyli
most w Nijmegen, brytyjski korpus pancerny zmarnował szansę na odsiecz dla
spadochroniarzy broniących przyczółka mostowego w Arnhem. Książka Kershawa mówi
też wiele o mentalności niemieckich żołnierzy. Esesman o nazwisku Wolfgang
Dombrowski wspomina w niej zacięte walki z Polakami, którym wypomina strzelanie
do sanitariuszy. Ogólnie Niemcy bali się polskich spadochroniarzy i byli
przekonani, że Polacy nie biorą jeńców. Podobny strach czuli wobec Amerykanów.
Czytamy więc doniesienia o tym, jak amerykańscy spadochroniarze okaleczali
nożami zwłoki Niemców w Nijmegen i zrzucali je z mostu do rzeki. Podczas
potyczki w jednej z fabryk Amerykanie wylali na Niemców kwas. W książce są też
jednak wzmianki o zbrodniach jakich Niemcy dopuszczali się na holenderskich
cywilach, których rozstrzeliwano jako „terrorystów”. Z dzienników żołnierzy
niemieckich często przebija fatalizm. Wiedzą oni, że ich kraj nie ma już szans
wygrać wojny, a mimo to walczą. Ciekawe są również wnioski jakie wyciągnął
Kershaw. Dostrzegł on w walkach pod Arnhem ważne lekcje na wypadek zwalczania
przez NATO sowieckich desantów spadochronowych.
Robert Kershaw
„We wrześniu nie pada śnieg”
Wydawnictwo Replika
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz